Czarne chmury nad lotniskiem Warszawa-Radom: milionowe straty i wojskowe plany na horyzoncie?

Lotnisko Warszawa-Radom, po gruntownej modernizacji, nie spełnia oczekiwań co do liczby obsługiwanych pasażerów. Zamiast planowanych półtora miliona, liczba ta nie przekracza 100 tysięcy rocznie. Mimo że inwestycja pochłonęła ponad 800 milionów złotych, prognozy wskazują na dodatkowe straty w wysokości 600 milionów złotych do 2032 roku. Sytuacja ta nasuwa pytanie o przyszłość tego portu lotniczego.

Wyzwania dla lotniska

Maciej Lasek, pełniący funkcję wiceministra infrastruktury, nie ukrywa, że projekt ten okazał się błędnym posunięciem poprzednich decydentów. Mimo to nie opowiada się za zamknięciem portu. Zamiast tego, poszukuje sposobów na jego wykorzystanie. Jak zauważa, kluczem jest przyciągnięcie linii lotniczych gotowych operować z Radomia, co na razie jest trudne do zrealizowania.

Alternatywne zastosowania

Jednym z rozważanych rozwiązań jest przekształcenie lotniska w obiekt o podwójnej funkcji: cywilnej i wojskowej. Z uwagi na przeludnienie lotniska wojskowego w Dęblinie, Radom mógłby stanowić jego rozszerzenie. Lasek przywołuje przykład ze Szwecji, gdzie podobne rozwiązania funkcjonują z powodzeniem.

Współpraca z wojskiem

Trwają rozmowy z wojskiem na temat wspólnego użytkowania i podziału kosztów operacyjnych lotniska. Lasek proponuje, aby utrzymać terminal w minimalnym zakresie, obsługując od 100 do 200 tysięcy pasażerów rocznie. Choć taka liczba nie pokrywa pełnych możliwości portu, mogłaby pozwolić na jego dalsze funkcjonowanie z większym udziałem operacji wojskowych.

Przyszłość lotniska Warszawa-Radom zależy od znalezienia równowagi między potrzebami cywilnymi a wojskowymi. Kluczowym wyzwaniem pozostaje jednak przekonanie przewoźników lotniczych do korzystania z tego obiektu, co może zadecydować o jego dalszym losie.