W Radomiu toczy się protest rolników, którzy domagają się zmiany polityki rolnej prowadzonej przez Unię Europejską oraz zatrzymania eksportu zboża i innych produktów rolnych pochodzących z Ukrainy. Miasto było świadkiem przemarszu prawie 200 ciągników i innych maszyn rolniczych, które poruszały się dzisiaj przez centrum miasta.
Protest odbywa się podobnie jak jego poprzednik, który miał miejsce 10 dni temu. Wówczas również udział wzięła zbliżona liczba ciągników i maszyn rolniczych. Jak podkreślali demonstrujący, są zmuszeni podejmować tego typu działania, aby uświadomić opinię publiczną o trudnej sytuacji, w jakiej znaleźli się rolnicy.
Jeden z uczestników protestu dzielił się swoimi spostrzeżeniami na temat obecnego stanu rynku pszenicy: „Pszenica jest wyceniana na 700 złotych, a nawet przy tak niskiej cenie nie ma kupców. To jest kompletna katastrofa. Nie ma sensu uprawiać ziemi. Politycy rozmawiają o problemie, ale nie podejmują żadnych konkretnych działań” – wyznał naszemu reporterowi.
Kolejna rolniczka, Wioletta, mówiła o sytuacji rolników na granicy: „Nasze serca są dzisiaj na granicy. Tam ma miejsce prawdziwa tragedia dla rolników. Jeśli trzeba, będziemy tam protestować razem z innymi. Unia Europejska narzuca nam ograniczenia, mówiąc, że 4 procent pola musi pozostać nieuprawione. Pamiętam, jak mój dziadek orał końmi każdy skrawek ziemi, bo inaczej jego rodzina umierałaby z głodu”.