Kilka dni temu mieszkaniec Radomia postanowił ukraść samochód osobowy, aby później zażądać pieniędzy za zwrot pojazdu. Funkcjonariusze policji szybko namierzyli złodzieja i umieścili w areszcie, gdzie poczeka sobie na decyzję sądu. Mężczyźnie grozi nawet do 10 lat pozbawienia wolności.
Sytuacja miała miejsce na parkingu przed sklepem spożywczym w Radomiu, gdzie jeden z mieszkańców zaparkował swój samochód, aby zrobić zakupy. Kierowca wszedł do sklepu, zostawiając w stacyjce kluczyki, co stało się łatwą okazją dla złodzieja. Gdy wyszedł ze sklepu, samochód zniknął. Początkowo myślał, że ktoś postanowił z niego zażartować i celowo przestawił mu samochód. Jednak po przeszukaniu terenu wokół sklepu, okazało się, że nigdzie go nie ma.
23-letni kierowca zadzwonił na policję i zgłosił kradzież. Musiał skorzystać z obcego telefonu, ponieważ swój zostawił w samochodzie. Kilka godzin później do jego partnerki zadzwonił obcy mężczyzna, korzystając z jego telefonu. Oświadczył, że wie, gdzie znajduje się skradziony samochód i ujawni jego lokalizację, jeśli 23-latek zapłaci „znaleźne”. Początkowo mężczyzna żądał 500 zł, aż w końcu zniżył kwotę do 100 zł. Powiedział, że przyjedzie na miejsce samochodem marki seat.
Pijany złodziej zatrzymany przez policję
23-latek zgodził się na warunki mężczyzny i pojechał w umówione miejsce wraz z policjantami. Gdy pojawił się w samochodzie marki seat, policja interweniowała i szybko wyciągnęła z auta pijanego kierowcę. Okazało się, że złodziejem jest 34-letni mieszkaniec Radomia, który miał 1,5 promila alkoholu we krwi. Mężczyzna został zatrzymany i przewieziony do miejskiego aresztu. Na komendzie podał lokalizację kradzionego pojazdu, który policjanci zwrócili właścicielowi.
Rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Radomiu poinformował, że złodziej był pijany i już wcześniej odebrano mu prawo do prowadzenia pojazdów. 34-latek usłyszał zarzuty związane z kradzieżą samochodu, żądaniem okupu, jazdą w stanie nietrzeźwym i złamaniem nakazu sądowego. Oskarżonemu grozi do 10 lat za kratkami.